sobota, 3 września 2016

Zagubiona #1

Witam, witam!^^
Nowa "odsłona" Opowiadania na moim blogu! ;D 
***
   Biegłam korytarzem jak najszybciej potrafiłam. Może jeszcze zdążę, może jeszcze zdążę, pomyślałam. Gdy dotarłam przed salę tak szybko nacisnęłam klamkę, że niezgrabnie wpadłam na lekcję i szybko zajęłam miejsce. Kurde, znów się spóźniłam, myślałam. Ada gdy mnie ujrzała wyrwała kartkę z zeszytu, napisała tam coś i podała ją mi.
"Znów się spóźniłaś." napisała.
Ponownie ją zawiodłam.
"Wiem. Budzik mi nie zadzwonił." odpisałam.
"Jakoś często ci się to zdarza. Obiecałaś mi, że poprawisz zachowanie."
"I poprawię"
Szczerość.
"Wierzę ci tylko, kiedy?"
"Przecież wiesz, że się staram, ale dzisiaj jest poniedziałek. Zrozum."
Ponownie szczerość.
"I to jest twoje usprawiedliwienie? Chcesz tam pojechać, czy nie? Bo ja już sama nie wiem."
"Oczywiście, że chcę! Możemy już zakończyć ten temat?"
"Niech ci będzie, ale postaraj się nie spóźniać ,bo nie mam od kogo spisywać zadań domowych."
"A myślisz, że ja mam?"
"No z anglika na pewno."
"No może..."
    Nawet nie zauważyłyśmy, że już od pewnej chwili przy naszej ławce stoi pani w... Yyy... To znaczy pani od matematyki, o to mi chodziło! Jak zwykle miała ten sam grymas na twarzy, te same zielonobrązowe oczy, w których widać było złość i ten sam rozczochrany brązowosiwy kok, wszystko się zgadzało. Nauczycielka codziennie wyglądała tak samo (no może poza ubiorem).
    Od razu gdy Ada zauważyła nauczycielkę, dostrzegłam w jej oczach strach. Zawsze zachowywała się wzorowo i nie chciała dostać uwagi.
- O czym wy tak namiętnie piszecie, co? - zapytała niebyt miłym tonem nauczycielka.
- A czy ja się pytam pani, z kim i na jaki temat piszę pani SMSy na lekcji? - powiedziałam. Zawsze stawałam w obronie przyjaciółki. Mi było wszystko jedno czy dostanę uwagę, czy nie, a dla niej uwaga=koszmar.
- Nie takim tonem. - odparła rozzłoszczona pani wkur... Jeny! Jak mi się wszystko myli! Nauczycielka.
- Niby dlaczego? - postanowiłam sobie z nią trochę podyskutować, bo tak. Lubiłam denerwować nauczycielki, a w szczególności matematyczkę. Sama nie wiem, dlaczego.
    Zielonobrązowooka otworzyła usta i już miała powiedzieć jakieś ostre słowa, gdy nagle drzwi od klasy otworzyły się. Stanęła w nich nasza wychowawczyni. Miała jasnobrązowe włosy, które były związane w kitkę, a w jej szarych oczach zawsze można było dostrzec radość. Jak zwykle na jej twarzy można było ujrzeć przyjazną minę. Uśmiechnięta weszła energicznym krokiem do sali.
- Dyrektorka prosi do gabinetu - zwróciła się do rozwścieczonej (hmm... ciekawe przez kogo?) nauczycielki.
- Już idę. A wy macie być spokojni podczas mojej nieobecności! - to ostatnie zdanie chyba miało brzmieć jak groźba.
   Drzwi zatrzasnęły się ,a klasa została sama. Od razu zaczęły się rozmowy.
- Magda, mogłaś znowu wpaść - powiedziała Ada.
- Trudno. To nie byłby pierwszy raz - odparłam.
- No właśnie.
Ja ją chroniłam (na swój sposób, ale chroniłam!), a ona robiła mi jeszcze wyrzuty!
- Chcesz zacząć kłótnie?
- Nie, tylko...Ach...Nie ważne.
    Ada nigdy nie lubiła tworzyć kłótni, więc nie chciała już mi niczego wypominać. Oparła się o oparcie krzesła i westchnęła.
   Spojrzałam na moją przyjaciółkę. Czasami chciała być nią. Opanowana, pełna spokoju, ale można było z nią zaszaleć. Nie wtrącała się, gdy nie musiała, zawsze zachowywała się odpowiednio do sytuacji. I jeszcze w dodatku była przepiękna! Jej kasztanowe włosy, ciemnozielone oczy, lekko opalona skóra... Po prostu ideał! A ja? Platynowe blond włosy, szare oczy i blada cera.
DRYŃŃŃŃŃ!!!!
   Zadzwonił dzwonek na przerwę. Do końca lekcji matematyczka nie zjawiła się w klasie. Na dworze była ładna pogoda, więc z Adą postanowiłyśmy to wykorzystać. Usiadły na ławce przed szkołą i zaczęłyśmy rozmawiać.
- Już chcę wakacje! - narzekałam.
- To dopiero drugi dzień szkoły. Jeszcze sobie poczekasz.
To było bardzo pocieszające.
- No niestety. Czemu... - nagle urwałam. Poczułam silny ból, który rozsadzał moją głowę od środka. Wszystko słyszałam jakby była pod wodą. 
- Magda, co się dzieję? - zapytała wystraszona zielononooka.
   Nie uzyskała żadnej odpowiedzi. Mnie już od dłuższego czasu zdarzały się takie napady bólów głowy, jednak zawsze po paru chwilach mijały i wszystko wracało do normy. Nagle w swojej głowie słyszałam wyraźnie szepczący głos "Idź do domu. Idź do domu." Kto to mówił?!
   Nagle zapanowała ciemność.
***
 - Jezu, Magda, już się lepiej czujesz? - zapytała z przerażeniem w głosie Ada.
    Rozejrzałam się naokoło siebie. Nadal znajdowałam się w szkole, ale w gabinecie pielęgniarki. Jak ja się tutaj znalazłam? Ostatnie co pamiętam to silny ból głowy, a potem... ciemność, pomyślałam.
- Tak, tak - odpowiedziałam z pośpiechem - A tak właściwie... To co mi się stało?
- Zemdlałaś - powiedziała pielęgniarka - Muszę na chwilę iść. Ada, przypilnujesz Magdy.
- Oczywiście - brunetka kiwnęła twierdząco głową i lekko uśmiechnęła się do higienistki. 
    Gdy drzwi się zamknęły zostałyśmy same. Ada już otworzyła usta i chciała coś powiedzieć, ale ja byłam szybsza.
-Zanim cokolwiek powiesz, muszę ci coś powiedzieć - zaczęłam.
- No dobrze. O co chodzi? - zadała pytanie zdezorientowana Ada.
- Ja muszę iść do domu - Serio ja to powiedziałam? Nagle zaczęłam słuchać jakiegoś szeptu z mojej głowy, który najprawdopodobniej jest wytworem mojej bujnej wyobraźni? Ale... Ja mam przeczucie. Po prostu. Mam przeczucie.
- Ty myślisz, że ja cię w takim stanie puszczę do domu? Nie informując o tym pielęgniarki? - zaśmiała się brunetka - Chyba żartujesz! Mowy nie ma!
- Ale ja...
- Żadnego ale! Musisz tu zostać! Nie daj Boże jeszcze znowu stracisz przytomność.
-  Ja MUSZĘ iść do domu - powtórzyłam, jednak tym razem z dużym naciskiem na "muszę".
- Nie.
- Ada! Ty nic nie rozumiesz! Po prostu wypuść mnie stąd!
- Jak nic nie rozumiem, to może mi wyjaśnisz?
  Uwierzyłaby mi? Mało prawdopodobne.
- Nie mogę.
- Dlaczego?
- Bo i tak byś mi nie uwierzyła.
- Znamy się od tylu lat. Już mnóstwo rzeczy słyszałam z twoich ust. Nic już mnie nie zdziwi.
- Ty nie rozumiesz, że ci nie powiem?
- Dlaczego?
- Po prostu nie powiem!
- Nie ufasz mi?
  Znamy się od zerówki. Dlaczego tak pomyślała?
- Oczywiście, że ufam!
- To mi powiedz!
- Gdybyś była prawdziwą przyjaciółką to byś mi pomogła bez zastanowienia! - wykrzyknęła i od razu tego pożałowałam.
- Czyli według ciebie, nie jestem prawdziwą przyjaciółką? - powiedziała ze smutkiem w głosie zielonooka.
- Nie oto mi chodziło... - zaczęłam mówić zakłopotana. Nie miała tego na myśli!
- To o co? Albo nie mów. Nie mam ochoty słuchać twoich tłumaczeń.
     Ada zamilkła. Te słowa mocno ją dotknęły. Łzy natychmiast napłynęły jej do oczu. Odwróciła się plecami do mnie i bez zastanowienia, otworzyła drzwi, i wyszła z pokoju zostawiając mnie samą z poczuciem winy.
    Zraniłam moją przyjaciółkę. Okropnie źle się s tym czułam. Nigdy nie zasługiwała na to. Była najlepszą osobą jaką spotkałam w życiu. Zawsze była dla mnie taka miła, pomocna, a ja? Ugh! Nie chciałam pokłócić się z Adą, tylko... Ach... Nie ważne. Na razie nie będę o tym myśleć. Muszę iść do domu. Oj głosie, mam nadzieję, że to, że ciebie słucham będzie warte kłótni z przyjaciółką. Wait.... Do kogo ja mówię? No tak, do wytworu mojej wyobraźni. Ja już zupełnie oszalałam.
   Wstałam z łóżka i postawiłam pierwszy krok. Nagle przed moimi oczami wszystko zawirowało. Chciałam wrócić na posłanie, jednak nie wiedziałam, gdzie co jest, wszystko mi się mieszało. Przez pomyłkę zamiast złapać mebel, na którym leżałam, złapałam szufladę w biurku pielęgniarki. Moc mojego pociągnięcia ręką była tak silna, że aż szuflada wyleciała z biurka. Cała jej zawartość leżała na podłodze. Czemu ja jestem taka niezdarna? Patrzyłam na bałagan, który zrobiłam. Nawet nie wiedziałam, że higienistka ma tyle rzeczy. Bandaże, woda utleniona, plastry, skalpel... Hmm... Skalpel może się przydać, gdy zobaczę w domu coś lub kogoś niebezpiecznego. Wziąć go czy nie?Nie zastanawiałam się dłużej. Nachyliłam się i wzięłam opakowany przedmiot. Szybko wyszłam i wyznaczyłam sobie cel - dom.
  Bez większych problemów wyszłam ze szkoły. Jedyną rzeczą, która mi przeszkadzała był nieustępliwy ból głowy, lecz dałam radę. Właśnie stałam przed budynkiem, który nazywałam swoim domem. Głęboko westchnęłam. Sama nie wiedziałam, czy chce tam wchodzić. Przez dłuższą chwilę zastanawiała się nad tym. Gdy w mej głowie zaczęły rodzić się rodzić same czarne scenariusze, ruszyłam się z miejsca. Otworzyłam furtkę, przeszłam przez ogród i zatrzymałam się przed drzwiami wejściowymi. Już miałam wyciągnąć klucze, gdy nagle spostrzegłam, że drzwi są uchylone. Przeszedł mnie zimny dreszcz. Znieruchomiałam ze strachu. A jeżeli tam jest złodziej? Nie daj się panice! Po prostu mam wróciła wcześniej z pracy...Będę się trzymać tej drugiej wersji, ale na wszelki wypadek... Wyciągnęłam ze swojej kieszeni skalpel, który wcześniej zabrałam.
  Teraz byłam pewniejsza siebie. Miałam (ehehm) broń i w chwili zagrożenia nie będę zawahała się jej użyć. Wzięłam głęboki wdech i wydech, a następnie powoli otworzyłam drzwi, aby wejść do środka. Co będzie to będzie. Już się nie wycofam, pomyślałam.
    Byłam wewnątrz domu. Rozejrzałam się uważnie po przedpokoju. Pusto. Przez chwilę starach mnie opuścił i już miałam odetchnąć z ulgą, gdy nagle usłyszałam kroki ciężkich, masywnych butów. O nie, nie, nie! W co ja się wpakowałam?! Po co ja tu przychodziłam?! Czemu chociaż raz nie mogłam ulec Adzie? Uhh! Jaka jestem na siebie zła! Już sobie wyobrażam, co będzie się dalej dziać. Do domu włamał się złodziej z bronią i właśnie w tej chwili okrada mój dom. Zapewne po paru sekundach zauważy mnie, wyciągnie broń i nie zadając mi żadnych pytać naciśnie... Magda! Jak możesz tak myśleć?! W twoim domu jest (zapewne) jakiś obcy mężczyzna i okrada ciebie i twoich bliskich, a ty się poddałaś napięciu? Ahh... Sama się za siebie wstydzę. Jaka mogłam tak myśleć? Dobra, przestanę rozmyślać i przystąpię do działania. Postanowiłam działać szybko i skutecznie. Rozpakowałam skalpel i zacisnęłam go w swojej dłoni tak mocno, żeby mieć pewność na sto procent, że go nie zgubię. Zaczęłam stawiać niepewne kroki przed siebie i podążać w kierunku obcego. Jeden krok. Drugi. Trzeci. Z każdym kolejnym rosła we mnie pewność siebie.
   Weszłam do salonu. Od razu ujrzałam ciemną, zakapturzoną postać. Nie mogłam rozpoznać czy to kobieta, czy mężczyzna ,ponieważ obcy stał tyłem i był ubrany w długą, czarną pelerynę, która ciągnęła się po podłodze. Nie wiedziałam co robić. Stać w miejscu czy powiedzieć coś. Nie miałam zbyt dużo czasu do zastanowienia się,więc postanowiłam, że odezwę się.
- Kim jesteś? - zadałam pytanie. Chciałam brzmieć jakby była pewna siebie, lecz w moim głosie można było słyszeć strach. Nie o taki ton mi chodziło!
    Postać nie odpowiedziała oni słowem, tylko powoli obróciła się do mnie. Serce tak mi waliło, że myślałam, że zaraz wyskoczy mi z klatki piersiowej. Gdy obcy był już przodem do mnie, znów nastała ciemność.
***
Tam dam dam! Gratuluję wszystkim, którzy dotrwali do końca! Tak, wiem, że wyszedł z tego "tasiemiec", ale nie chciałam już dzielić tego na dwie części. Jak już pewnie zauważyliście, będę teraz pisać jako Magda. ;)
Do następnego!;***
CZYTASZ=KOMENTUJESZ

6 komentarzy:

  1. Ciekawe. Kolejną część proszę 😜

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie jest nowa seria ,widziałaś poprzedniego posta, więc powinnaś wiedzieć, że jest to seria "Opowiadanie", lecz z perspektywy Magdy. Jeżeli jeszcze raz pojawi się komentarz typu " Rób Opiekunkę!" to będę musiała go skasować.

      Usuń
  3. To nie jest nowa seria, były już chyba dwa posty opowiadania z perspektywy Ady.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Racja, były już dwa posty, lecz pisane narracją 3 osobową. ;)

      Usuń